Wraz z ustępującym po 22 latach prezydentem Tadeuszem Krzakowskim z Legnicy znika pandemia koronawirusa. Dokładnie rok po tym, jak WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) ogłosiła jej oficjalny koniec.
Gdy wiosną 2020 r. wybuchła pandemia, legnicki magistrat, tak jak wszystkie urzędy w Polsce, wprowadził tyleż obowiązkowe, co zrozumiałe obostrzenia. Zamknięte zostało główne wejście do urzędu, a otwarte boczne, od ul. św. Piotra. W holu Ratusza zbudowano „bramkę” z płyty pleksi, której pilnował strażnik miejski i urzędniczka.
Pandemia minęła, świat wrócił na właściwe tory, ale w legnickim urzędzie miasta covidowe obostrzenia przetrwały. Wyalienowanej ekipie Tadeusza Krzakowski najwyraźniej spodobało się odgrodzenie od legniczan plastikową płytą i ograniczenie w poruszaniu się po urzędzie.
– Urząd nie pracuje w reżimie covidowym – zaklinał rzeczywistość jeszcze kilka miesięcy temu prezydencki rzecznik, Piotr Seifert.
– Sprawy mieszkańców są realizowane w biurze obsługi klienta, który znajduje się na parterze. Taka forma pracy wydaje się optymalna i nie mamy skarg w tej sprawie – tłumaczył się w rozmowie z naszym portalem.
A jednak w środę barykada została zdemontowana. W magistracie wróciła normalność. Legniczanie znów mogą swobodnie załatwiać urzędowe sprawy. Czym podyktowana była ta nieoczekiwana decyzja?
Maciej Kupaj, który w I turze wyborów prezydenckich znokautował Tadeusza Krzakowskiego już dawno zapowiedział, że jeśli zostanie gospodarzem miasta, natychmiast otworzy urząd miasta dla mieszkańców. Krzakowski go w tym uprzedził, ale jego decyzja jest tyleż spóźniona, co podszyta złośliwością.
Kupaj, który w minioną niedzielę wjechał na autostradę po prezydenturę, może się tylko uśmiechnąć pod nosem i pogratulować swojemu politycznemu oponentowi ostatniej decyzji w 22-letniej kadencji. Wyjątkowo trafnej i skutecznej.