Los większości z tych zwierzaków był przesądzony. Wegetacja, śmierć z głodu albo rzeźnia. Trafiły jednak w dobre ręce. Dziś wyleczone, nakarmione i zadbane tworzą żywą szopkę w podlegnickim Grzymalinie. Twórcą szopki jest Daniel Puzdrakiewicz, rolnik i podkuwacz z zawodu.
Kozy pochodzą z pobliskich Rzeszotar. Koszmar zwierząt rozpoczął się, gdy ciężko zachorował ich właściciel. Mężczyzna nie był w stanie się nimi opiekować. Gdyby nie interwencja sąsiadów, umarłyby z głodu. Po konsultacji z Powiatowym Lekarzem Weterynarii i córką właściciela, która przyjechała zza granicy, kozy trafiły do pana Daniela.
Kucyk Kasztanek może mówić o dużym szczęściu. Tuż obok niego wylądowała grupa paralotniarzy, zaprzyjaźnionych z panem Danielem, który jest również pilotem. Zwierzę, z powodu problemów z kończynami, nie mogło się ruszać.
– Koledzy przekonali właściciela, by oddał mi kuca. Po trzech miesiącach naszej ciężkiej, wspólnej pracy kucyk zaczął galopować – opowiada Daniel Puzdrakiewicz.
Osły z kolei cierpią na przykurcz ścięgien. Potrzebna była rehabilitacja, której także podjął się pan Daniel.
W szopce betlejemskiej nie mogło jednak zabraknąć wołu.
– Byczek szkocki to nasz najnowszy nabytek. Pochodzi z bardzo dobrej hodowli. Mieszkał w górach. Jest piękny, ale dość narowisty. Zanim nie znajdziemy z nim wspólnego języka, musi być przywiązany, bo straszy inne zwierzęta – śmieje się pan Daniel.
Żywe szopki, to od lat pasja Daniela Puzdrakiewicza. Zaczynał w Legnicy, potem była m.in. Zielona Góra i Orszak Trzech Króli, w którym – w towarzystwie wielbłądów – poprowadził na Jasną Górę kilka tysięcy osób.
– Pasją zaraził mnie ksiądz Janusz Kozera z Legnicy. A teraz gdy mam chwilę wątpliwości, rozwiewa je mój czteroletni syn Aleksander, który nie wyobraża sobie świąt Bożego Narodzenia bez żywej szopki. Poza tym kocham zwierzęta. Myślę, że ponad dwieście koni udało mi się uratować przed rzeźnią – mówi pan Daniel.
W tym roku szopka w Grzymalinie znajduje się pod dachem, liczącego ponad 600 metrów namiotu cyrkowego. Pan Daniel kupił go od zaprzyjaźnionych cyrkowców, u który bywa często, jako zawodowy podkuwacz.
Noworoczne marzenie pana Daniela, biorąc pod uwagę, jak wielkich rzeczy dokonuje, wydaje się dość prozaiczne. Szuka księgowej z sercem do zwierząt, która zdecydowałaby się poprowadzić finanse jego fundacji.
– Nie mam do tego głowy, a myślę, że profesjonalne zarządzanie fundacją pozwoliłoby nam uratować więcej zwierząt – mówi.
Żywa szopka w Grzymalinie otwarta będzie w pierwszym i drugim dniu świąt. Można ją odwiedzić także po świętach, ale po uprzednim telefonicznym umówieniu się z panem Danielem, tel.: 663 689 236.



















