Legnicka prokuratura próbuje ustalić autora lub autorów gróźb, jakie od kilku miesięcy trafiają na skrzynkę e-mailową prezydenta Tadeusza Krzakowskiego. Treść anonimów jest na tyle drastyczna, że nie nadaje się do cytowania. Wiadomo natomiast, że to m.in. przez listy magistrat w pewnym zakresie ogranicza mieszkańcom dostępność do urzędników.
Nikogo nie dziwi, że z powodu pandemii Urząd Miasta w Legnicy wprowadził środki bezpieczeństwa w kontaktach mieszkańców z pracownikami. I choć dziś obostrzenia na taką skalę są już tylko wspomnieniem, statystyczny Kowalski wciąż nie może wejść do nadkaczawskiego magistratu bez ustalenia wizyty i podania danych.
“Będziemy dożynani, eliminowani…”
O te ograniczenia właśnie pytali podczas ostatniej sesji radni opozycji. Odpowiedź, choć udzielona dopiero po naciskach i dłuższej dyskusji, z pewnością zaskoczyła.
– Dostajemy liczne pogróżki podłożonych ładunków wybuchowych czy innych gróźb pod adresem nas jako administracji samorządowej. Że będziemy dożynani, eliminowani… – przemówił w stronę rajców Tadeusz Krzakowski.
Jak się okazuje, groźby nie tylko zostały zgłoszone na policję, ale dziś są już przedmiotem postępowania śledczych. Niepokój w murach ratusza trwa już od dłuższego czasu, sprawa była zatem trzymana w tajemnicy, dopóki radni nie postawili prezydenta pod ścianą.
Nowy anonim co dwa tygodnie
Na dowód rzecznik urzędu pokazuje całą teczkę wydrukowanych maili. Jest ich kilkadziesiąt, być może kilkaset. Od ok. roku wpływają średnio co dwa tygodnie.
– To informacje o podłożonym ładunku wybuchowym i groźby różnego rodzaju, które nawet trudno przytaczać – potwierdza Piotr Seifert, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Legnicy.
Przejrzeliśmy treść gróźb i rzeczywiście – przytaczać ich nie zamierzamy. Te, do których mieliśmy dostęp są jednak skierowane bezpośrednio do prezydenta Tadeusza Krzakowskiego, a także do jego rodziny, a nawet – zwierząt domowych.
Prokuratura potwierdza, że zajmuje się doniesieniami o anonimach do gospodarza miasta, ale na dziś – wyłącznie czterech, tych z marca i lipca tego roku.
– To były groźby zastrzelenia, spalenia, także porwania i innych krzywd na szkodę pana prezydenta – wylicza Lidia Tkaczyszyn, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Urzędnicy są chronieni
Jak sam prezydent przyznał podczas sesji, groźby mają wpływ na stosowane w murach magistratu ograniczenia w dostępności do urzędników. Wejście na piętro, a zatem poza biuro podawcze, nie jest możliwe dla każdego przechodnia.
– Jeżeli jest taka potrzeba i na dole pracownicy z różnych działów merytorycznych akurat nie są w biurze klienta, schodzi tam osoba, która jest w stanie udzielić precyzyjnej informacji – relacjonuje Seifert.
Czy ograniczenia zostaną utrzymane? Trudno powiedzieć. Dziś wiadomo, że trwa postępowanie, które ma ustalić autora, bądź autorów pogróżek.
Na tropie nadawcy
Jak przyznają przedstawiciele prokuratury, jest ono czasochłonne, choćby z uwagi na utrudnienia w dostępie do danych, jak adresy IP, z których zostały wysłane e-maile.
– Oczekujemy jeszcze na ujawnienie tajemnic telekomunikacyjnych. Są to postępowania dość specyficzne i wymagają uchylenia różnego rodzaju tajemnic – dodaje prokurator Tkaczyszyn.
Śledczy zaznaczają, że dziś postępowanie jest prowadzone w sprawie. Zgodnie z kodeksem karnym, za groźby karalne grozi dwuletnia odsiadka.
Więcej w materiale wideo TVREGIONALNA.PL: