REKLAMA

spot_imgspot_img

Pierwszy oficjalny kandydat na prezydenta. Bartłomiej Rodak o pomyśle na nową Legnicę

Zarejestrowane zostało Stowarzyszenie „Bezpartyjna Legnica”, które w nadchodzących wyborach samorządowych wystawi kandydata na prezydenta Legnicy. Będzie nim 42-letni Bartłomiej Rodak, publicysta, dziennikarz, społecznik, współzałożyciel portalu liegnitz.pl, legniczanin z krwi i kości, obecnie pełniący funkcję rzecznika prasowego Kolei Dolnośląskich. To pierwszy oficjalny kandydat w nadchodzącej batalii o legnicki Ratusz.

Jak określiłby Pan obecnie Legnicę?

To pytanie wymusza rozpoczęcie naszej rozmowy w ostrym tonie, ale niestety tak widzę legnicką rzeczywistość. To miasto straconych szans, z którego ludzie uciekają, to miasto ograniczeń, strajków, dziur w drodze i wielu innych przeszkód, które my legniczanie musimy każdego dnia pokonywać. To miasto, które wypadło z gry liczących się na Dolnym Śląsku samorządów.

Pan jednak nie uciekł?

Mój rocznik i jego okolice – to była masowa emigracja, dająca się zaobserwować szczególnie po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Mieliśmy wówczas po dwadzieścia kilka lat i świat stał przed nami otworem. Osoby z mojej klasy licealnej, które nadal mieszkają w Legnicy, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Ja zostałem, bo czułem, że tu jest moje miejsce na ziemi. Mieszkam tu od drugiego miesiąca życia, dlatego zależy mi na tym mieście i bardzo boli to, co dzieje się w nim obecnie.

Jest Pan już oficjalnym kandydatem Bezpartyjnych Samorządowców na prezydenta. Z tego co wiadomo, długo zastanawiał się Pan nad tą decyzją…

Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem skromnym człowiekiem. Nie lubię być „na świeczniku”. Ostatecznie do kandydowania przekonały mnie rozmowy z ludźmi, zarówno osobami mi bliskim, jak i takimi, których wcześniej nie znałem. Usłyszałem, że powinienem wystartować, że moja kandydatura to dobry pomysł, że się do tego nadaję i mam duże szanse te wybory wygrać. Legnica bez wątpienia potrzebuje zmiany, dlatego kandyduję. A mam też świadomość, że przejęcie firmy stojącej na skraju upadłości – a takiej metafory użyję wobec Urzędu Miasta Legnicy – wymaga nie lada odwagi od jej nowego potencjalnego szefa.

Jakie są najsłabsze strony Legnicy Tadeusza Krzakowskiego?

Bez wątpienia to infrastruktura drogowa, której fatalny stan nie ma precedensu w żadnym innym mieście na Dolnym Śląsku, a jestem skłonny zaryzykować tezę, że w kraju także wiedziemy prym. To efekt dramatycznych zaniedbań, wynikających z wieloletnich błędów w zarządzaniu infrastrukturą drogową. Nie da się przejechać przez Legnicę, a jeżdżę jej ulicami codziennie, by nie puścić wiązanki niecenzuralnych słów. Myślę, że gdyby połączyć głosy kierowców, wyszedłby z tego niezły chór…

Brak bezpłatnej komunikacji – to kolejny problem. W Lubinie, który jest niewiele mniejszy od Legnicy, mieszkańcy od lat jeżdżą autobusami za darmo, tak jest w Bolesławcu czy od niedawna także w Kaliszu, który wielkością i ilością mieszkańców porównywalny jest do Legnicy.

Niezmiernie razi mnie też wszechogarniający brud, brak skwerów, ławek i drzew oraz dobrego klimatu do życia, inwestowania czy odpoczywania.

Lubin jest miastem, do którego Legnica powinna równać?

Antagonizmy między mieszkańcami Legnicy i Lubina istnieją nie od dziś. Kiedyś jednak to Legnica wygrywała tę „świętą wojnę”, będąc ośrodkiem o wyższej randze i większym prestiżu. Niestety dziś już tak nie jest. To Legnica musi gonić Lubin. Chciałbym, żeby go dogoniła i przegoniła. Wierzę, że to się uda. Gdyby dziś ktoś wpadł na pomysł administracyjnej organizacji kraju na wzór reformy z 1975 roku, urzędnicy w ministerstwie w Warszawie mogliby się zastanawiać, czy Legnica nie powinna leżeć w województwie lubińskim.

Pierwsze decyzję jakie podjąłby Pan, obejmując urząd prezydenta Legnicy, to?

Legnicę trzeba najpierw posprzątać i to dosłownie. Brudne ulice, brudne chodniki i zasieki, pełne walających się śmieci na wielu legnickich podwórkach – to niestety niechlubna wizytówka miasta. Mam wrażenie, że służby miejskie odpowiedzialne za utrzymanie porządku nie realizują powierzonych im zadań. Nie może tak być, że idąc chodnikiem musimy na każdym kroku uważać, by nie wybić sobie zębów o wystająca płytę, a jadąc samochodem, co chwilę omijać dziury, w których możemy zostawić oponę czy urwać zawieszenie. Od tego bym zaczął, a dopiero potem myślał o multimedialnych fontannach. Najpierw praca u podstaw, a później szklane domy. 

Prezydent miasta odpowiada także za miejskie instytucje, szkoły, przedszkola. W tej sferze jest również bardzo dużo do zrobienia. Pokazał to ostatni strajk w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej i Domu Pomocy Społecznej. To niedopuszczalne, że musiało do niego dojść, że pracownicy w ten sposób walczyli o należne im pieniądze, które ostatecznie – jak się okazało – nagle się znalazły.

Kolejną dużą grupą zawodową, która otrzymuje niegodne wynagrodzenia, są nauczyciele miejskich placówek oświatowych – to blisko 1700 osób. Dodatek motywacyjny w przypadku prawie wszystkich nauczycieli wynosi 5 proc., bo takie zarządzenie wydał prezydent Tadeusz Krzakowski, choć uchwała rady miejskiej określiła jego wysokość do 30 proc. Sto kilkadziesiąt złotych, jakie ekstra otrzymują nauczyciele, to raczej żart, a nie motywowanie do pracy. Prawdziwa motywacja to tysiąc, a nie sto złotych dodatkowo do pensji.

Dlaczego legniczanie mają uwierzyć Bartłomiejowi Rodakowi, że stworzy nową, lepszą Legnicę? 

Dlatego, że jestem spoza jakiegokolwiek układu. Na co dzień współpracuję z ludźmi, których łączy idea samorządności ponad podziałami. Wzorem doskonale prowadzonego samorządu jest Dolny Śląsk. Ilość skutecznie zrealizowanych inwestycji w dwóch ostatnich kadencjach, od kiedy Bezpartyjni Samorządowcy współrządzą województwem, stawia nasze region w ścisłej, krajowej czołówce. Przyglądam się z zainteresowaniem, jak oni to robią, chcę korzystać z ich doświadczenia i przynajmniej część rozwiązań zaimplementować w Legnicy.

Kto oprócz Pana wystartuje w wyborach na prezydenta Legnicy? 

Sam chciałbym to wiedzieć. Zbyt wcześnie, by mówić o nazwiskach, ale jestem przekonany, że będą to wybory przełomowe. W ich wyniku dojdzie do zmiany pokoleniowej zarówno na stanowisku prezydenta jak i w radzie miejskiej. Te instytucje muszą odmłodnieć. Legnica tej zmiany potrzebuje jak tlenu. Dziś miasto się dusi.

Dziękuję za rozmowę

Przeczytaj także

Nowe na stronie